niedziela, 11 listopada 2012

Catalunya




Czasem sie zdarza, ze trzy dni spędzone gdzieś – gdzieś, gdzie nie jest szaro, mokro, wietrzne lub po prostu jest inaczej niż, na co dzień zapadają w pamięć bardziej niż jakiekolwiek inne wielodniowe i dlugoplanowane wyjazdy. I tak właśnie było teraz. Ten szybki, intensywny, streszczony wyjazd do Katalonii kołacze mi sie ciągle po głowie. Obrazy przemieszczają sie równie szybko jak spędzone tam minuty. 

Katalonia jest przepięknym regionem, nieśmiało wybija sie w rankingu ‘Miejsc, w których chciałabym mieszkać’ na topowe miejsce. Do tego hiszpańska lekkość życia, uśmiech i bezproblemowość we współżyciu sprawiają ze czas mija na błogim rozmyślaniu i pławieniu sie w słońcu.
Tak naprawdę, to nie było, kiedy rozmyślać. Chyba ze w namiocie, wtedy to ja jednak czekałam na potwory, które nas zaraz pożrą albo rozważałam kwestie czy rozpiąć sobie śpiwór czy jeszcze nie...
Śniadanie jedliśmy w lekkim pospiechu, na stole z karimaty w jednej ręce z kawa w drugiej z bagietka, zapinając sie przy tym po uszy, bo zaskakująco - hiszpański poranek był rzęski jak na Antarktydzie...
W zasadzie to rozkosznie rześki, bo w przepięknej scenerii i w oczekiwaniu na słonce.


Camarasa

To pierwsze wspinaczkowe miejsce, które odwiedziliśmy. Blisko Lleidy. Żeby uciec od widoku hydroelektrowni bardzo wąska ścieżką pomaszerowaliśmy do najdalszego sektor. Miałam nadzieje ze mimo, ze ostatni nie okaże sie najgorszy. I sie nie okazał. Pierwsze drogi, które spróbowaliśmy były zdecydowanie jedne z ładniejszych, które zrobiliśmy w tym roku. Pokonanie strachu tez nie było trudne, bo chwyty były ogromne! I pięknie pomarańczowe. Niestety sektor, tak jak wskazuje na to przewodnik nie jest przyjazny dla zwierząt, choć dla Wspinaczkowych Zwierząt (typu Biała Panama) może mógłby być...? :)
Camarasa to olbrzymi rejon o wielkim wspinaczkowym potencjale. W sumie 8 sektorów. Dużo szarej płyty, której nie lubimy.

Central Hidroelectrica
Sektor La Selva, Camarasa
Santa Linya

Pojechaliśmy głównie z ciekawości i w poszukiwaniu noclegu.
Santa Lyana to dwa sektory: Cova Gran i  Futbolin. Ten mniejszy sektor jest jakiś taki nijaki. Choć może to tylko wrażenie. Za to Cova jest potężna, przewieszona, tłumnie oblegana, głośna, z wariacjami dróg w ilości niepoliczonej i tak obszerna, ze śmiało można grac w piłkę używając półek skalnych, jako bramek (co z resztą Hiszpanie robili).
Drogi są trudne. Bardzo. Wszystkie łatwiejsze były zajmowane nieustanie (cos w rodzaju komitetu kolejkowego).  Może to, dlatego, ze była to sobota?
Tak czy inaczej, było milo i kiedy wszyscy juz sie nagadali, nakrzyczeli i pojechali, zrobiło sie cicho i mroźno. Czas w sam raz na makaron grzybowy z pesto. Na karimacie oczywiście.

Sektor Futbolin, Santa Linya
Cova Gran, Santa Linya
Terradets

Terradets to zaraz po Santa Linya (albo przed – nie wiem) bardzo prestiżowy (ze względu na skale trudności) rejon wspinaczkowy. Potężny, wymagający, przewieszony mur skalny, położony tuż nad hydroelektrownia... Głownie zbudowany z małych tufek. Niestety drogi z mojego zasięgu trudności były niemożliwie wyślizgane i tym samym przyjemność ze wspinania znikoma. Te najbardziej na lewo brzydkie. Tak czy inaczej miejsce jest piękne i imponujace.

Paret de les Bruixes, Terradets
Tres Ponts

Obrazy tego rejonu przewijają sie w mojej głowie najczęściej. Z samych dróg nie pamiętam wiele, głownie masywne podchwyty, ekscytacje i rozmowy z sama sobą, bo rozmowy z asekurantem zagłuszał huk wody. Wreszcie w tym roku dobiłam do satysfakcjonującego poziomu. Charakter wspinania dopasował sie idealnie do moich umiejętności.  Mam nadzieje ze ogromny niedosyt sprawi że jeszcze kiedyś tu wrócę.
Tymczasem z informacji praktycznych: kurtka, czapa i wielkie rękawice bezwzględnie niezbędne, słonce świeci (jesienią) niedługo, przy tym nie jest wielce intensywne. Rzeczny chłód i wiatr sprawiają, że palce zlepiają sie z rękawiczkami i nie chcą ich opuścić. 

Tres Ponts

Katalonia to olbrzymi wspinaczkowy rejon z równie olbrzymim potencjałem. Wiele miejsc nie zostało jeszcze dotkniętych wspinaczkowym butem. Kolorystyka i charakter skal jest na tyle zróżnicowany, ze każdy powinien wyszukać cos dla siebie. Sektory w pobliżu Lleidy oddalone są od siebie o paręnaście kilometrów, wiec z łatwością można sie przemieszczać, jeśli któreś z miejsc nie spełni naszych oczekiwań. A w dni restowe wybrać się można na via ferratę, pirenejski spacer lub pozbierać muszelki:)


Info:
Przewodnik: ‘Lleida Climbs’, Pete O’Donovan & Dani Andrada
Samochód raczej potrzebny
Sjesta w południe i całą niedziele.
Woda pitna: Paret de les Bagasses niedaleko Terradets
Odległość miedzy wpinkami: dla Małych Kurczaków znakomita.


 Pietrasia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz