poniedziałek, 18 listopada 2013

Hipisowski Albayzín i Jaskiniowcy z Sacromonte (Granada)

Albayzín
Dzielnica Granady - Albayzín to chyba najbardziej klimaciarskie miejsce w jakim byłam. Jeśli ktoś marzy, żeby na chwilę cofnąć się w czasie i znaleźć się w wyluzowanym świecie hipisów, ulicznych grajków, cygańskich barów, pysznych tapas przy dźwiękach flamenco, to musi się wybrać do magicznego Albayzín. 

Na unikatowe piękno dzielnicy składa się nie tylko wspaniała atmosfera, ale również powalające widoki. Albayzín znajduje się na wzgórzu, które poszczycić się może jednym z najpiękniejszych widoków w Europie. A to wszystko dzięki majestatycznej Alhambrze na tle ośnieżonych szczytów Sierra Nevada. Uparte chmury nie pozwoliły nam tego zobaczyć w pełnej krasie, ale mimo wszystko, dzięki niezwykłym kolorom natury, efekt był powalający. 

Widok na Alhambrę z Sacromonte

Moim ulubionym miejscem w Albayzín był tętniący życiem plac Mirador de San Nicolas. To właśnie z tego tarasu widokowego Alhambra prezentuje się najpiękniej, dlatego o każdej porze dnia, a nawet w nocy mirador pełny jest wzdychających z zachwytu turystów. Co niezwykłe, pomimo, że tak turystyczne, miejsce to ani trochę nie jest przez turystów popsute. San Nicolas to przede wszystkim grupy przyjaznych hipisów popalających blunty, lokalni artyści sprzedający swoje cudeńka, grupy przyjaciół beztrosko pijących wino. Zawsze znajdzie się też ktoś kto zagra na gitarze, czasem na trąbce, albo odśpiewa coś w klimacie flamenco. Jest to prawdziwie magiczne miejsce pełne sztuki, przyjaznych, uśmiechniętych i przedziwnych ludzi, z takim widokiem, że miękną kolana.

Szczęśliwie się złożyło, że nocleg mieliśmy przy samym placu, spędziliśmy więc tam niemalże każdą wolną od zwiedzania chwilę :)
Alhambra - widok z Mirador de San Nicolas

Mirador de San Nicolas



Inne części Albayzín były równie roztańczone i pełne muzyki. Od niektórych muzyków, takich jak ci, naprawdę ciężko było odejść )

El Albayzín to mauretańska dzielnica Granady, która swoje początki miała już w XI wieku. Arabska architektura zdominowała całe wzgórze. Pełno tu moich ulubionych krętych, stromych i wąskich uliczek, kamiennych domków, udekorowanych ścian i balkonów pełnych kwiatów. Patrząc na Albayzín z daleka, wydaje się, że wszystko zbudowane jest tak blisko siebie, że nie wetknie się między domy nawet szpilki.
Albayzín i Sacromonte
Uliczkowe labirynty



Santa Isabel La Real - jeden z licznych kościołów




Tuż przy Albayzín, wśród zielonych wzgórz znajduje się jeszcze przedziwniejsza i bardziej fascynująca część Granady - Sacromonte. Dawne slumsy, oprócz cyganów obecnie zamieszkałe są również przez nową falę imigrantów. Ludzi, którzy w poszukiwaniu szczęścia postanowili prawie zupełnie odrzucić cywilizację i zamieszkać w jaskiniach.

Nie umiałam sobie tego początkowo wyobrazić. Jak to w jaskiniach?! Aż zobaczyłam na własne oczy wykute w zboczu góry zwykłe dziury, czasem przykryte starą płachtą lub deską, a czasem zupełnie otwarte. Te trochę bardziej luksusowe miały nawet drzwi lub schody, zardzewiałą wannę, krzesło czy nawet ścianę i balkon. Te najbardziej ekstremalne znajdują się w najbardziej odległej części wzgórza, pożałowałam więc braku teleobiektywu :) Podobno to właśnie mieszkańców tych niezwykłych apartamentowców spotkać i usłyszeć można na Mirador San Nicolas. Ktoś mi powiedział, że jaskiniowcy z tych bardziej "wypasionych" mieszkań wspierani są przez miasto. Dostają coś na wzór zasiłku. Granada chce w ten sposób podtrzymać jaskiniową tradycję.

Camino Del Sacromonte - ulica łącząca Albayzín z Sacromonte
Jaskinia De Lux
I "odrobinę" gorszy standard.

Dom z ogrodem
Villa z zasłonką na parterze...
... i całkiem wypasione mieszkanko na piętrze.
Szeregowiec.
Oraz piękne M1 swojsko brzmiącego Janka :)

Oprócz jaskiń, Sacromonte jest mekką flamenco, klimaciarskich barów w pobielanych jaskiniach i pysznego tapas.

Jeden z licznych, cygańskich barów flamenco.
Ja do końca życia nie zapomnę magicznej atmosfery z pewnego niepozornego, całkiem obskurnego, na pozór zwykłego baru. Sącząc hiszpańskie piwo wśród rozbawionych cyganów, podziwiając malowniczą Alhambrę przy trzeszczących dźwiękach pieśni z lat 20 tych, chyba zrozumiałam dlaczego do szczęścia wystarczyć może byle jaskinia...

"Mój" bar


Albayzín, jak każdy inny zakątek Granady, słynie z bogatej tradycji tapas. Małe dania, przekąski, serwowane są do każdej szklaneczki napitku. Właściciel najczęściej sam decyduje czym chce poczęstować swoich gości. Można dzięki temu spróbować wielu różnorodnych specjałów domowej roboty.

Smaki najpyszniejsze :)

Więcej andaluzyjskich opowiastek tutaj.

Fasola

1 komentarz: